Ostatnio wróciłem do jogasutr Patańdżalego. To pouczająca lektura. Przez lata zainteresowania jogą udało mi się zgromadzić kilka wydań z komentarzami różnych autorów. W żadnym z nich nie znalazłem wzmianki o mięśniu biodrowo-lędźwiowym. Ani o żadnym innym, gwoli ścisłości. To ciekawe w zestawieniu z tematyką współczesnych publikacji poświęconych jodze, które w dużej mierze skupiają się na zagadnieniach posturalno-fizjologiczno-emocjonalnych. Światy jogi, fizjoterapii i kinezjoterapii przenikają się coraz silniej. Coraz więcej osób zajmujących się jogą studiuje anatomię. Niektórzy wytrwale poszukują jedynego słusznego ustawienia ciała w asanie. Rozpisują skomplikowane równania i, posiłkując się nomenklaturą biomechaniczną, określają kształt perfekcyjnie wykonanego psa z głową w dół. Nic w tym złego. Moim zdaniem łączenie mądrości wschodu i dokonań współczesnej nauki jest godne pochwały. Pod warunkiem, że nie damy się zaślepić zdobyczom wiedzy. Każdy model anatomiczny, fizjologiczny czy biomechaniczny jest tylko modelem rzeczywistości a nie rzeczywistością. Ruchy ludzkiego ciała, zachodzące w ich trakcie reakcje biochemiczne wymykają się jednoznacznym interpretacjom. Przykładów nie trzeba szukać daleko – popularny ślizgowy model skurczu mięśni poprzecznie prążkowanych nie wyjaśnia w satysfakcjonujący sposób ekscentrycznej pracy mięśni. Dotychczasowa tematyka tekstów mojego autorstwa również skupia się na zagadnieniach anatomiczno-fizjologicznych. Tematykę tę uważam za zajmującą i wartą uwagi. Z drugiej strony wypacza ona niestety obraz jogi. Nie zrozumcie mnie źle. Uważam, że warto wiedzieć co i po co robi się na macie. Nie uważam natomiast, że celem praktyki posturalnej powinien być tylko rozwój siły i elastyczności. Nie odpowiadają mi zajęcia, na których nacisk położony jest wyłącznie na rozciąganie albo wzmacnianie. Celem „klasycznej” hathajogi było pobudzenie przepływu energii w ciele. Wiele osób zainteresowanych jogą mówi o energii, jej przepływie, ale nie za bardzo potrafią one zdefiniować, o jakiej energii mówią. Lubię trzymać się konkretów i tego, co namacalne, odczuwalne i wytłumaczalne. Pisząc o energii mam na myśli przede wszystkim energię cieplną wytwarzaną przez mięśnie w czasie aktywności. Pranę na swoje potrzeby definiuję jako subtelną energię życiową, która w ludzkim ciele manifestuje się jako przepływ energii (energii cieplnej wytwarzanej przez pracę mięśni, energii powstającej na drodze reakcji enzymatycznych, energii elektrochemicznej oraz energii przyswajanej przez ciało np: energii słonecznej), materii (cząsteczki takie jak cukry czy ATP, które przenoszą energię) i informacji (przepływ materiału genetycznego, neuro i immunotransmiterów oraz hormonów w ciele). Na bardziej subtelnym planie przepływ prany można rozumieć jako przepływ czitty (świadomości) przez ciało. Celem hathajogi jest wzniesienie tej energii, umożliwienie jej swobodnego przepływu przez ciało. Praktyka asan umożliwia pobudzenie / poprawienie przepływu energii przez ciało. Z drugiej strony każde napięcie, w tym napięcie mięśniowe, zakłóca swobodny obieg energii ciele. Nie mamy na to wpływu. Decydują o tym odruchy bezwarunkowe (np. odruch miotatyczny). Na potrzeby niniejszego artykułu skupię się na krążeniu. Na poziomie fizycznym dobry obieg energii w ciele jest tożsamy z obiegiem krwi w ciele. Bez właściwego krążenia mamy przerąbane. To właśnie krew dostarcza do najdalszych zakamarków ciała składniki odżywcze. To właśnie krew przenosi tlen niezbędny naszym komórkom do prawidłowego funkcjonowania. Przy każdym skurczu serca bogata w tlen krew wtłaczana jest do tętnic, które rozprowadzają ją po całym ciele. Tkanki częstują się tlenem oraz substancjami odżywczymi i wykorzystana w ten sposób krew wraca żyłami do serca. Taka praca trwa nieustannie, w dzień i w nocy. Tętnicami krew płynie szybko i pod dużym ciśnieniem. Żyłami porusza się znacznie wolniej, bo płynie “pod górę”. U dorosłego człowieka serce znajduje się ponad metr nad ziemią i ten dystans ma do pokonania krążąca w organizmie krew. Nie jest to łatwe zadanie. Krew musi przecież pokonać siłę grawitacji. Żeby krew popłynęła ku górze, potrzebuje wsparcia. Na szczęście wykształciliśmy wiele innych mechanizmów, które pomagają sercu utrzymać nas przy życiu. Praktykując asany możemy wspomóc serce wykorzystując do tego kilka innych pomp. Jeden z moich nauczycieli – Simon Borg-Oliver – omawia w czasie warsztatów aż dwanaście pomp, które pozwalają w czasie praktyki posturalnej usprawnić obieg krwi i energii w ciele. Omówmy je. 1. Pompa sercowo – naczyniowa – Mięsień sercowy waży ok. 300 g. To właśnie jego skurcze nadają krwi prędkość i wymuszają jej obieg w ciele. W ciągu życia serce przepompowuje, średnio, 150 tysięcy ton krwi, wykonując przy tym ok. 3 milardów skurczy. Pracę serca reguluje układ nerwowy, hormony, temperatura ciała, stężenie jonów wapnia i potasu we krwi. W pozycji stojącej różnica ciśnienia krwi w sercu i stopach jest równa, z grubsza, wartości ciśnienia słupa krwi o wysokości mniej więcej metra (u większości ludzi), czyli ok. 70 mm Hg. Spoczynkowe ciśnienie systoliczne krwi wynosi ok. 120 -135 mm Hg. Żeby doprowadzić krew z serca do mózgu wystarczy ciśnienie rzędu 50 mm Hg. Krótko mówiąc serce poradzi sobie z rozprowadzeniem krwi do kończyn nawet, kiedy staniemy na głowie. Droga powrotna krwi jest trudniejsza i bardziej wyboista. Na pomoc sercu ruszają pozostałe pompy. 2. Pompa grawitacyjna – najwyższe ciśnienie panuje w tętnicach, blisko serca, które poprzez swoją rytmiczną pracę tłoczy krew i wytwarza ciśnienie. W miarę przepływu krwi przez tętnice, jej ciśnienie spada. Krwi łatwiej spłynąć w dół, niż wrócić żyłami do serca. Wracająca do serca krew porusza się wolniej, niż krew wypływająca z niego tętnicami. Nie dość, że pod górę, to jeszcze w kierunku przeciwnym do działania siły grawitacji. Możemy pomóc krwi w powrocie do serca na wiele sposobów – jednym z najprostszych będzie poddanie się grawitacji. W czasie praktyki jogi możemy zmieniać ustawienie ciała i wpływać, poprzez nie, na krążenie krwi. Nie trzeba wcale stawać na głowie, żeby krew sprawniej wracała żyłami do serca. Wystarczy położyć się na plecach, oprzeć nogi o ścianę i się zrelaksować. Jest to pozycja godna polecenia osobom, które prowadzą siedzący tryb życia, albo spędzają wiele godzin stojąc w jednej pozycji. Świetnie sprawdza się przed snem. 3. Pompa oddechowa – Powolne i długie wdechy mogą zwiększyć napływ krwi do serca i podnieść częstość jego pracy. Powolne wydechy z kolei spowalniają puls.Zjawisko to opisuje się jako oddechową niemiarowość zatokową (RSA – respiratory sinus arrythmia). Jego zrozumienie wymaga pewnej wiedzy anatomicznej, więc albo uwierzcie mi na słowo, albo czytajcie dalej. Podczas wdechu dochodzi do zmniejszenia ciśnienia wewnątrz klatki piersiowej, a zwiększenia w jamie brzusznej. Zjawisko to powoduje zwiększenie powrotu żylnego oraz napięcia stosunkowo cienkiej ściany prawego przedsionka i, w rezultacie, węzła zatokowego,